Ktoś napisał: "bo wy, matki, to takie święte krowy" i w domyśle dlatego stajecie w obronie tej kupy i tej matki. Miała pecha, że trafiła na żądną sensacji dziennikarkę. Urodziłam dziecko i to znaczy, że juz nigdy nie pójdę z mężem do restauracji bo mamy dziecko? Ubawił mnie nie tyle atak Kublik na matkę, która miała zaszczyt konsumować obiad w tej samej restauracji, co dziennikarka Wyborczej, ile zaprzeczenie - w niezbyt długim tekściku o kupie - dotychczas głoszonym przez Agnieszkę Kublik wartościom. Czemu o tym nie pisze się tekstów do GW i nie robi materiału w Faktach? Zuzanna Fotografuje 5 stycznia I milion razy bardziej higieniczne niż kichanie i kasłanie bez zasłaniania ust ręką. Najbardziej w naszym społeczeństwie rozwala mnie fakt debatowania na temat granic matczynego jestestwa. Przewijam w miejscach do tego dostosowanych - zeby nie bylo. Poszliśmy raz spacerkiem, drugim razem pojechalismy autem - ale byla strasza ulewa a auto stało kilka minut na piechotę od restauracji. Unknown 22 stycznia Albo żaden. W restauracjach może nie być przewijaka, w którym można by szybko pozbawić dziecko pieluszki, i kącika dla dziecka, by mogło się czymś zająć, gdy dorośli rozmawiają. W pogrzebie nie uczestniczyły media. Albo nie ma podjazdów.
Nowe fakty o zakupach covidowych. To dwie dziewczynki, starsza tak około trzech-czterech lat, młodsza koło roku. Matka zaczyna ją rozbierać, ściąga majtasy i zmienia małej pampersa. Oglądanie pampersa z niespodzianką przyprawia mnie o mdłości. Pojedynczy rodzic będąc w restauracji z dzieckiem raczej się tak nie zachowa. Jestem matką, jestem z tego dumna, moje dziecko chodzi ze mną wszędzie, gdzie tylko mogę go ze sobą zabrać, mając na uwadze jego komfort. Używasz przestarzałej wersji przeglądarki Internet Explorer posiadającej ograniczoną funkcjonalność i luki bezpieczeństwa. Będą mówić, że w Polsce to się w dupach poprzewracało i matki dzieci ośmielają się do restauracji, w dodatku włoskiej, zabierać.
Komentarze
Takie mamy dziś wynalazki! Wielką łaskę, jeśli chcecie wiedzieć ojciec wolałby nie. Dlaczego więc nie w wózku w toalecie? Wychodzę z założenia, że obecność dzieci tak samo jak obecność ludzi dorosłych, starszych, na wózkach, o kulach, kobiet w ciąży, prezesów korporacji i bezdomnych - jest nie do uniknięcia, gdy wyjdzie się z domu, mieszkając w dużym mieście. Oczywiscie dorosły ma mozliwość pójść do ubikacji i nie musi robić w pieluchę. Patrzę na te czynności higieniczne, choć wcale nie chcę. Już dziś usłyszałam takie epitety ciekawe w związku z tym tekstem, że tylko się śmieję :. Nikt nie zauważył, że najpierw pisze "rodzicom to nie przeszkadza" a po chwili zarzuty stawia wyłącznie matkom. Absolutnie nie zgadzam się z opinią: "Skoro mamusia ma dylemat że nie ma z kim zostawić swojego ukochanego bobaska nie idzie do restauracji. Już się przyzwyczailiśmy, że rodzice ciągną je ze sobą wszędzie. No ludzie, są granice. Z szacunku przede wszystkim dla swojego dziecka, klietów i siebie. Jakie to proste. Powodów mogło być multum. Dlaczego nie w samochodzie?
Pampers królewski
- Jest sobotnie popołudnie, coś jakby trzeci dzień świąt.
- Myślę, że w większości restauracji można odejść przynajmniej na bok.
- Pewnie kilka metrów dalej, ale przecież jednak tam był.
- Patrzę na te czynności higieniczne, choć wcale nie chcę.
- Obcy ludzie w autobusie musieli wysłuchiwać osobistych wynurzeń, plotek rodzinnych, życzeń i całusów, bo nie mieli gdzie uciec.
Koniec roku to okres medialnych podsumowań, refleksyjne spojrzenie wstecz na wydarzenia, które wraz z wybiciem w Sylwestra godziny dwunastej wylądują w starym pudle z napisem "zeszły rok". Czasem jednak wśród zalewu nudnych analiz i newsów niewiele się dzieje bo duża część świata - w tym politycy - ma wolne trafia się tekst, który w ospałym czytelniku wywoła ekscytację. Wzbudza kontrowersje, budząc go z zimowo-świątecznego snu. Udało się to Agnieszce Kublik, która publikując "Pampers z niespodzianką. To nie jest felieton przeciwko matkom" w Gazecie Wyborczej z 28 grudnia roku sprowokowała burzę. Wiedziała, co robi, celowo "podkręcając" temat. Problem nie jest jednak z tych przemijających wraz z emocjami, a tym bardziej z wybiciem północy. Realnie istnieje. Kublik podzieliła się oburzeniem po wizycie w restauracji w centrum stolicy: "Naprzeciw nas dwa małżeństwa albo partnerzy, kto to dziś wie. Siedzą w rogu, na sporej kanapie to ważne; dlaczego - o tym za chwilę. Są z dziećmi. To dwie dziewczynki, starsza tak około trzech-czterech lat, młodsza koło roku. Świergoczą, śmieją się. Dziś nie jesteśmy już szczególnie wyczuleni na małe dzieci np. Już się przyzwyczailiśmy, że rodzice ciągną je ze sobą wszędzie.
Warszawa, centrum, nieduża włoska restauracja. Jest sobotnie popołudnie, coś jakby trzeci dzień świąt. Tłoku nie ma, jest jeszcze parę wolnych stolików. Jestem ze znajomymi, mieszkają w Stanach od ponad 20 lat. W Warszawie tylko przelotem. Rozmawiamy, mamy dużo do obgadania. Obok nas ojciec z dwójką dzieci.
Pampers z niespodzianką to nie jest felieton przeciwko matkom. Kublik znów "błysnęła". Tym razem nie w sprawie Smoleńska. Dała pokaz dzieciofobii?
Zacznijmy od tego, że nie jestem matką i z dużą dozą prawdopodobieństwa nigdy nie będę. Taki wybór życiowy. Jednak moi przyjaciele mają dzieci, także zupełnie malutkie. Nie wyobrażam sobie nie spędzać z nimi czasu - czy to po domach czy to na neutralnym gruncie - tylko dlatego, że nie mają z kim zostawić dziecka. Wychodzę z założenia, że obecność dzieci tak samo jak obecność ludzi dorosłych, starszych, na wózkach, o kulach, kobiet w ciąży, prezesów korporacji i bezdomnych - jest nie do uniknięcia, gdy wyjdzie się z domu, mieszkając w dużym mieście. Są po prostu częścią, w moim przypadku warszawskiej, rzeczywistości. Co takiego wyjątkowego jest w dzieciach i ich matkach - ciekawe, że nie rodzicach, jakby ojcowie rozpływali się we mgleże pani Agnieszka postanowiła poświęcić im felieton? Otóż, moi drodzy, dzieci defekują. W pieluszki. Są absorbujące. Wymagają opieki. I, pampers z niespodzianką to nie jest felieton przeciwko matkom, najgorsze ze wszystkiego - po prostu są. Myślę seni super plus pieluchomajtki medium, że gdybym była małym, słabym człowieczkiem, który jeszcze nie bardzo umie mówić, strasznie dużo rzeczy doprowadzałoby mnie na skraj rozpaczy. I skoro nie umiałabym mówić, manifestowałabym tę rozpacz rykiem.
Mój Facebook
Wydrukowano: Ubawił mnie nie tyle atak Kublik na matkę, która miała zaszczyt konsumować obiad w tej samej restauracji, co dziennikarka Wyborczej, ile zaprzeczenie - w niezbyt długim tekściku o kupie - dotychczas głoszonym przez Agnieszkę Kublik wartościom. Agnieszka Kublik opisała bowiem wstrząsającą przygodę, jaką przeżyła w tejże restauracji. Warszawa, centrum, nieduża włoska restauracja. Jest sobotnie popołudnie, coś jakby trzeci dzień świąt. Tłoku nie ma, jest jeszcze parę wolnych stolików.
Sha 14 marca Spełniła się przepowiednia mojej mamy: "Jak urodzisz dziecko to dostaniesz pyska, bo o wszystko będziesz musiała sobie zawalczyć
0 thoughts on “Pampers z niespodzianką to nie jest felieton przeciwko matkom”